Pchełka – kiedy lądujesz na bruku

Jej historia zaczyna się apelem Izy o mieszkającej na polu na wsi sforze zdziczałych psów. Suk w większości, ciężarnych do tego.
Jak się tam znalazły? Tego nie wie nikt. Czy w takich przypadkach można polegać na gminie, do której takie stada należy zgłaszać i która ma ustawowy obowiązek opieki nad psami bezdomnymi? Odpowiedź brzmi: W NASZYM KRAJU NIE. 
Zgłoszenie do gminy byłoby jednoznaczne z powolnym działaniem naszych służb. Zgłoszenie do schroniska, które z braku czas zapewne odławiałoby zdziczałe psy przez kilka/kilkanaście tygodni a do tego czasu zamiast kilku psów mieliby kilkadziesiąt bo wszystkie suki urodziłyby na polach tworząc kolejne skazane na śmierć. Zakładając, że schronisko odłowiłoby psy, trafiłyby one do schroniskowego boksu, z którego nigdy by nie wyszły. Bez pracy nad psami, bez ich promocji adopcji psy skazane zostałyby na dożywocie za kratami utrzymywane z naszych podatków. Bo w sumie tak działa większość prywatnych schronisk, do większości których nie ma wstępu.

Tak więc nasze działania zarówno fundacji jak i wolontariuszy to WYRĘCZANIE gmin z ich obowiązków, opieszałości i dosłownie ratowanie ich przed schroniskami, szczególnie na terenach wiejskich, gdzie pies jest traktowany gorzej niż śmieć i nikomu na nim nie zależy.

Tym sposobem po odłowieniu ich przez Izę – Pchełka trafiła do nas. Ze względu na jej specyfikę musiał być to dom tymczasowy, w którym jest już pies a opiekun daje radę w oswajaniu „dzikusów” co wymaga konsekwencji i nie popełniania błędów.
Pchełka oczekiwała na transport u Izy, w międzyczasie została poddana natychmiastowej i koniecznej sterylizacji aborcyjnej. Pozostałe suki z pola, które znalazły miejsca u innych wolontariuszy również. Dzięki czemu nie powiększono bezdomności i nie pozwolono by urodziło się kolejnych ok 35 psów.

Tym sposobem maleńka Pchełka rozpoczęła nowe życie w mieście, w naszym domu tymczasowym. Podstawą oswajania dzikiego psiaka, który nigdy nie mieszkał w mieście jest cierpliwość. Należy wziąć pod uwagę, że pies nie jest przyzwyczajony do hałasu, odgłosów, których w mieście jest bardzo dużo oraz przeróżnych bodźców, z którymi nigdy nie miał do czynienia. Nie martwimy się o mieszkanie – psy przebywając w nim większość dnia szybko ogarniają zarówno śliski parkiet czy łóżko 🙂 Tak więc, wpuszczamy „delikwentkę” w stado naszych psów, które już problemów z człowiekiem i miastem nie mają, dajemy czas, pokazujemy, ze człowiek jest fajny a spacer w mieście na smyczy też do najgorszych nie należy.
Szczególną uwagę zwracamy na zabezpieczenie na spacerach, gdzie istnieje ryzyko, że psiak przerażony będzie chciał uciec. Dlatego nasze psy mają specjalne 3 obręczowe szelki, z których nie uciekną.  W przypadku kiedy szelek akurat nie mamy psy wychodzą na spacery w szelkach typu guard oraz z petlą zrobioną ze smyczy, która w 100% zapobiega nieszczęściu czyli wyswobodzeniu się psa z „uprzęży”. Przez min 3 miesiące pies nie jest ze smyczy spuszczany. Nauka przywołania i bieganie odbywa się na lince treningowej. A jakie postępy w przeciągu kilkunastu dni zrobiła Pchełka? Zobaczcie sami 🙂

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on pinterest
Pinterest
Share on linkedin
LinkedIn