Kilka miesięcy nieprzespanych nocy, ekstremalnego wykończenia naszych organizmów co dla wielu niestety zakończyło się pobytami w szpitalu ale zarazem zjednoczenie, ogrom satysfakcji i uczucia spełnienia, którego nie odbierze nam nikt. Tak w kilku słowach mogę opisać przeszło pół roku działań pomocowych na Ukrainie.
Ciężko jest siedzieć w domu i spokojnie spać wiedząc, że tuż obok rozgrywa się dramat zarówno ludzi ale przede wszystkim zwierząt, które zdane na łaskę człowieka zginą. Głodujące, zaniedbane, pozostawione na pastwę losu. To jest wojna.


W ogromnym skrócie, bo nie da się wszystkiego opisać przy współpracy z wieloma organizacjami zarówno polskimi m.in.: : RatujemyZwierzaki.pl, Schronisko Pegazus, Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt, Fundacja Judyta, Przyjaciel Zwierz, Fundacja Ostatnia Szansa, Wolontariusze z Expo Modlińska (przepraszam, jak o kimś zapomniałam) wolontariuszami z całego świata: Polski, Portugalii, Anglii, Kanady, Niemiec, Ameryki. Majorki, Francji, Ukrainy udało nam się uratować i pośredniczyć w ratunku dla tysięcy zwierząt(również właścicielskich) z Ukrainy. Pokonaliśmy dziesiątki tysięcy kilometrów dostarczając tysiące kilogramów karmy dla zwierząt, żywność dla ludzi oraz zaopatrzenie dla wojska. Mimo wszystko to był piękny czas, który pozwolił ponownie uwierzyć w ludzi. Skrót wydarzeń w galerii. Dziękujemy wszystkim, dzięki którym mogliśmy pomagać! Bez Was nie ma nas.
Prowadziliśmy 2 magazyny: w Warszawie (dziękujemy RatujemyZwierzaki.pl za sfinansowanie magazynu na ul. Kosmatki) i Tarnawcach, gdzie prowadziliśmy działania logistyczne. W dzień i w nocy tysiące kilogramów karmy wjeżdżało (dary od osób prywatnych i firm) i wyjeżdżało do Ukrainy, gdzie nasi kierowcy docierali do miejsc, gdzie nie docierał nikt – na linię frontu. Widzieliśmy to, czego nie widać było w telewizji. Nasi wspaniali kierowcy, mimo bardzo ciężkich warunków docierali do celu. Braliśmy również udział w ewakuacjach psów na terenie Ukrainy. Pomagaliśmy w ratowaniu psów jednak w naszych działaniach nigdy nie zapominaliśmy o ludziach.

Wojna wciąż trwa i nie wiadomo kiedy się skończy. Zrobiłyśmy tyle ile mogłyśmy, rzuciłyśmy się na pomoc tym, którzy w danym momencie najbardziej jej potrzebowały nie licząc na nic. Niestety musiałyśmy definitywnie zakończyć działania (chociaż bardzo ciężko było odmawiać 🙁 ) i powrócić do „reperowania” tego, co zaniedbałyśmy (czytaj: nasza fundacja). Obracając się wśród ludzi naszego pokroju, osób, które zajmują się pomocą na codzień wiemy jedno: jesteśmy tam gdzie nas potrzebują. Często tracąc głowę, poświęcając wszystko co mamy. Tak działamy i nie jesteśmy w stanie tego zmienić, mimo, uwierzcie – wielokrotnych prób. Ukraina dla nam w kość. Uwierzyliśmy w cuda, dokonaliśmy rzeczy niemożliwych na przekor wszystkim tym, którzy nie chcieli, żeby się udało. Wylaliśmy tonę łez, osiwieliśmy w błyskawicznym tempie ale warto było. Dla tych, które nie miały nikogo.