Ofiarami wojny są nie tylko ludzie. Egoistyczny człowiek nie liczy się z niczym ani nikim, kiedy postanawia realizować swój chory, okrutny plan.
Ale to zwierzęta cierpią najbardziej bo są całkowicie od człowieka zależne i nie potrafią się obronić. Nie maja wpływu na żadną decyzję podjętą przed człowieka, zawsze są na pozycji straconej.
Takim psem – jednym z wielu – jest Dusia. która trafiła do naszej Fundacji w wyniku nagłej zmiany sytuacji życiowej kobiety, która musiała uciekać przed rosyjskim agresorem. Dotarła do Polski, która była tylko krajem przejściowym. Docelowym były Stany Zjednoczone. gotowa do podróży w ostatniej chwili dowiedziała się, że amerykański ośrodek dla uchodźców, w którym miała miejsce nie przyjmie psa. Mimo, że wszystkie papiery dla swojego psiaka miała już załatwione ośrodek nie wyraził zgody na psa. Interwencje, błagalne prośby – nic nie było w stanie zmienić ich decyzji. „Przyjeżdżasz sama albo rezygnujesz. Na Twoje miejsce czekają tysiące uchodźcow”
(słabe to w sumie, człowiek z dnia na dzień traci całe swoje życie, musi zmienić otoczenie, zamieszkać tysiące kilometrów od swojego domu a na dodatek musi porzucić swojego psa z którym żył przez kilkanaście lat… i ten biedny pies, który nie zrozumie tego co właśnie ma miejsce…)
Tym właśnie sposobem Dusia trafiła pod naszą opiekę na prośbę schroniska. Wiadomo, że żadne schronisko nie jest dla jakiegokolwiek psa dobre. Jednak starszy pies w schroniskowym zgiełku mimo najlepszej tam opieki wpadnie w silną depresję.
Dusia bardzo przeżyła rozstanie ze swoją Panią. Była przerażona, gryzła wszystkich, nie wiedziała co się dzieje. Korzystając z uprzejmości dr Garncarza (psiego okulisty) zostałyśmy od razu przyjęte na wizytę celem określenia jej stanu oczu, które wydawały nam się nie takie ja trzeba.
Stan zdrowotny Dusieńki był poprawny jak na jej wiek. Dolegliwości spowodowane głównie wiekiem.
Dusia potrzebowała czasu aby przekonać się do kolejnego człowieka. Nie lubiła tłumów, najlepiej czuła się w objęciach swojej ukochanej osoby, którą sama sobie wybierała.
Pojechała do naszego domu tymczasowego, który po kilku miesiącach poszukiwań dla niej nowego domu postanowił, że zostanie z nimi na zawsze 🙂 Lepiej trafić nie mogła. Otoczona najlepszą opieką, ogromną miłością, swoją poduchą i ukochaną opiekunką umarła 8 miesięcy później.