Zgłoszenie z małego, gminnego przytuliska o mikrosuni w potrzebie. Nie, nie od pracowników gminy, bezdusznych urzędników, którzy głęboko mają los psów i odhaczają wyłącznie wykonanie zadania ale od wolontariuszy, którym na sercu leży los zwierzaków.
Maleńka, wyłysiała z ogromnym guzem sunieczka. Wraz ze swoją koleżanką trafiła do przytuliska po śmierci swojego „opiekuna”. Psy wolne, które biegały po okolicach i spały tam, gdzie popadnie, czasem w domu, czasem na ziemi. Standardowy scenariusz – człowiek umiera, spadkobierców interesuje spadek, ale nie żywe istoty, które wg prawa są „masą spadkową” a dobra materialne, którymi może zaspokoić siebie. Nie innych.
Tak więc maleńka Pumba trafia do przytuliska. 1 buda, kilka psów i nadciągające mrozy. Musimy działać bardzo szybko. I zapewnić jej miejsce u nas, w domu tymczasowym.
Chciałoby się uratować wszystkie, ale ze względu na długi możemy tylko jedną, chociaż nie powinniśmy w ogóle… ale jak odmówić? Przecież to nas zjedzą wyrzuty sumienia, gdy coś jej się stanie. Nie spadkobierców czy pracowników gminy…


Przyjechała. Jej koleżanka Zuzia znalazła dom (nie nasza adopcja) a w transporcie znalazł się kolejny pasażer na gapę, który pojechał do Łodzi do Gosi.
Pumba – bo tak dostała na imię – rozpoczęła więc nowe życie. Tak jak w przypadku każdego naszego psa – najpierw „postawimy ją na 4ry łapy” a później znajdziemy naj dom!
Po wizycie u weterynarza wiemy jedno – guz jest do szybkiego usunięcia. Zabieg już 29 grudnia!